Dzień 6 grudnia jest już bardziej kojarzony ze świętym, mimo że jego postać jest wypaczona. Dla wielu osób święty Mikołaj jest jak dobry duszek, który przynosi prezenty i w magiczny sposób pędzi po niebie w zaprzęgu reniferów. Nawet uroczystość Bożego Narodzenia jest traktowana jako okazja do wręczania sobie prezentów. Wydaje się, że wspomnienie świętego przypada dwa razy w roku! Nasze pragnienie obdarowywania się prezentami w czasie świąt Bożego Narodzenia i mikołajki, a także wzniosła postać świętego Mikołaja, są wykorzystywane przez handlowców i producentów, by zwiększyć zyski. A tym są one większe, im skuteczniej działa reklama nadużywająca i wykorzystująca symbole religijne chrześcijaństwa. A przecież Mikołaj jest świętym, od którego możemy uczyć się postawy ofiarności. Jan Paweł II nazwał św. Mikołaja „patronem daru człowieka dla człowieka”. Święty kierował się bowiem w swym życiu zasadami ewangelicznymi, wśród których królowała miłość do człowieka, gdzie jałmużna i troska o potrzeby bliźniego przeplatały się wzajemnie.
Wręczanie sobie prezentów jest dobre! Nie skupiamy się wtedy na sobie, ale na innych – na tym, by sprawić naszym bliskim trochę radości. A radość innych jest także naszą radością. Święty Paweł zapewnia zaś nas, że „radosnego dawcę miłuje Bóg” (2 Kor. 9,7). Święty Mikołaj niech będzie więc dla nas inspiracją do postawy miłości i radosnej ofiarności względem bliźniego.
Walentynki są kolejnym laickim świętem, które zalewa nas uczuciowością podszywającą się pod miłość i wymusza kupno prezentów. Witryny sklepowe oraz wnętrza pubów i restauracji obwieszone są czerwonymi serduszkami, w kinach wyświetlane są komedie romantyczne, ciągle mówi się o miłości. Lecz czy o takiej, która wynika z pragnienia dobra drugiej osoby i jest wyrażana konkretnymi czynami i poświęceniem? Wiele osób niestety myli uczucia i pożądanie z miłością, co przejawia się płycizną w postaci serduszek, kartek z wierszykami, czy nawet mocniej – seksem, jako najlepszym walentynkowym prezentem. Z tego święty Walenty raczej się nie cieszy! Bo przecież zakochanie ma być krokiem do budowania miłości. Problem zaczyna się, gdy zamiast takiego spojrzenia wkrada się pożądanie oraz szukanie samego siebie i własnych przyjemności. Taka postawa zamiast do rozwoju i miłości prowadzi do zranień i poniżenia, a nawet życiowych tragedii.