Wczytywanie
Autor: tadeusz

Wydaje się, że wszyscy moi przyjaciele mieli zarówno matkę jak i ojca w domu. Nawet szkoła była w porządku! Przysięgaliśmy wierność fladze każdego dnia, i nikt nigdy nie straszył mnie więzieniem, jeśli powiedziałem słowa "z Bogiem”. Nikt mnie też wtedy nie uczył, że Kolumb był ludobójcą, że pielgrzymi wykorzystywali Indian czy, to że Ameryka była rasistowskim uciskającym i złym krajem. Wtedy myślałem, że Ameryka jest najlepszym krajem na ziemi.

Tak naprawdę, to wtedy wszyscy po prostu wiedzieli o tym, że Ameryka jest największym i najbardziej godnym szacunku krajem. W tym miejscu powinienem powiedzieć: jakie zmiany mogą nastąpić w ciągu 50 lat. A jeśli ujmę to w taki sposób: Jaką różnicę może zrobić 50 lat – plus kilka naprawdę obrzydliwie błyskotliwych kampanii marketingowych – w przemianie kraju.

Zatytułowałem swoją książkę „Marketing zła”, ponieważ jest to dokładnie to z czym mamy do czynienia: opakowywanie, perfumowanie i dar – opakowanie niszczących filozofii i zachowań i sprzedawanie ich Amerykanom tak, jakby miały wielką wartość. Zanim jednak przejdziemy do szczegółów, chciałbym poświęcić chwilkę, aby powiedzieć wam pewną historię o sobie, abyście mogli zrozumieć dlaczego napisałem tą książkę na temat zła.

Straciłem wielu członków rodziny w tureckim ludobójstwie Armeńczyków – być może około setki – wraz z moim dziadkiem, który był lekarzem. Zło i złość jaka zostały wywarte na niewinnych ludzi zaszczepiona jest nie do wyobrażenia. Mój ojciec, który wtedy był małym chłopcem, uciekł konno wraz z matką ratując swoje życie. Aby skrócić przerażającą historię powiem, że mój ojciec i babcia wyrwali się z barbarzyństwa i sadystycznej brutalności, która pochłonęła 1.5 miliona ich pobratymców. Udało im się dostać na statek i po długiej podróży dotrzeć do kraju, który przywitał ich i zaoferował możliwość rozpoczęcia nowego życia – Ameryki. Było tutaj ciężko, bardzo ciężko. Ojciec podjął się pracy szkolnego dozorcy, gdy miał dziewięć lat, aby pomóc matce. Ojciec wraz z babcią przetrwali i dostali się do koledżu i odbudowywali swoje własne życie. Gdzieś po drodze mama i tata spotkali się, pobrali, i całkiem szybko osiedlili tutaj w D.C tworząc rodzinę. Byłem środkowym z trójki dzieckiem. Mój ojciec został naukowcem, specjalistą rakietowym, pracując nad obroną tego kraju. Pamiętam jego wizytówkę, na której było napisane: „"U.S. Army Chief Scientist for Ballistic Missile Defense." Nie wiedziałem wtedy dokładnie, co to znaczy, ale brzmiało znakomicie (Główny Naukowiec Armii Stanów Zjednoczonych od spraw Rakietowej Obrony Balistycznej). Moja babcia wiele lat później zdecydowała się wrócić do starego kraju, aby po raz ostatni odwiedzić krewnych i wzięła mnie ze sobą. To było pamiętne wydarzenie, ale najbardziej wbiła mi się w pamięć ta noc, gdy wróciliśmy do Ameryki. Wylądowaliśmy w Porcie Lotniczym Kennediego w Nowym Yorku, lecz z powodu spóźnienia, nie zdążyliśmy na połączenie do Waszyngtonu i spaliśmy na drugim pietrze terminalu. W pewnej chwili babcia udała się do damskiej toalety, a kiedy wróciła, opisała mi – łamiącym się ze wzruszenia głosem – jak czyściutko wszystko błyszczało, było nowoczesne, że była ciepła i zimna woda, wszystko doskonale funkcjonowało – coś zupełnie innego niż tam, gdzie dopiero byliśmy i mówiła mi, że tak bardzo była wdzięczna, że mogła wrócić do USA, że była gotowa uklęknąć i pocałować Amerykę – właśnie tutaj na lotnisku JFK. Nie miałem absolutnie żadnych wątpliwości co do tego, że uczucia mojej babci, jej miłość dla tego kraju, były typowe dla milionów imigrantów. Ameryka byłą po prostu największym, najwspanialszym najbardziej hojnym krajem na ziemi – ja o tym wiedziałem, ona wiedziała, wszyscy wiedzieli.
 
Wtedy tak było.

data dodania: wtorek, 15 września 2009r.
wstecz
04 / 2024
Po
Wt
Śr
Cz
Pt
So
Nd
1
2
3
4
5
6
7
8
9
10
11
12
13
14
15
16
17
18
19
20
21
22
23
24
25
26
27
28
29
30
zobacz najnowsze materiały multimedialne