Natomiast nadrzędnym celem Ewangelii Marka jest nie tylko przedstawienie Jezusa jako męża opatrznościowego, anēr theios, o czym pisaliśmy wcześniej, ale także jako wysłannika Jedynego Boga i Jego Syna. Marek pragnie nas doprowadzić do wiary w Jezusa jako Boga i Człowieka. W zakończeniu Ewangelii nawiązuje do tej myśli i ją raz jeszcze przypomina, gdy setnik, poganin, będąc świadkiem śmierci Jezusa na krzyżu, wyznaje z wiarą: “prawdziwie ten człowiek był Synem Boga!” (15,39). Tę wypowiedź można określić jako teologiczne zwieńczenie i zamknięcie Ewangelii. Z biblijnego punktu widzenia jest to tzw. inkluzja, czyli zdanie, które powtarza się na początku i na końcu danego tekstu wyznaczając jego logiczne granice i przekazując zasadniczą myśl, w tym przypadku: że Jezus jest prawdziwie Synem Boga.
Temu celowi służy też ukazanie konkretnej, sprawdzalnej co do czasu i miejsca, historii Jezusa. Teologia Markowa ma bardzo silne podłoże historyczne, na którym jest zbudowana. To nie jest “bujanie w obłokach”. Jego ujęcie można nazwać historyczno-teologicznym. Marek przedstawia zarówno “drogę” Jezusa, jak i Jego “godność”. Droga wiedzie poprzez chrzest w Jordanie i przepowiadanie Dobrej Nowiny w Galilei aż po odrzucenie, mękę i śmierć w Judei. Wraz ze zmartwychwstaniem rozpoczyna się droga Jego uczniów budujących wspólnotę wiary, czyli Kościół. Natomiast godność Jezusa jest zawarta w Jego mesjańskim posłannictwie. Jest to jednak - ku zaskoczeniu uczniów - godność ukryta, owiana tajemnicą. Przez teologów zostało to określone jako “sekret mesjański” (takiej nazwy użył po raz pierwszy W. Wrede w 1901 roku). Odkrywamy go przede wszystkim w Ewangelii wg św. Marka, gdyż pozostali Ewangeliści nie poświęcili tej sprawie zbyt wiele uwagi. Na czym polega ów “sekret mesjański”? Okazuje się, że Jezus nie chce, aby Go nazywano Mesjaszem i Synem Boga. Słyszymy ten zakaz zarówno w odniesieniu do Jego uczniów (8,29n; 9,9), jak i wobec duchów nieczystych, które doskonale wiedziały, kim jest (1,25.34; 3,11n). Dlaczego Jezus przyjmuje taką postawę? Po pierwsze, Żydzi tamtej epoki mieli wypaczone pojęcie mesjasza. Wbrew temu, co o nim podają teksty Starego Testamentu, zapowiadając jego niezawinione, ekspiacyjne w swoich charakterze cierpienie i śmierć (np. cztery pieśni o Słudze Jahwe w Księdze Izajasza), współcześni Jezusowi Izraelici stworzyli sobie własną wizję mesjasza. Miał to być przywódca polityczny i społeczny, który przyniesie Narodowi Wybranemu wyzwolenie od okupacji rzymskiej i będzie całkowicie wolny od jakiegokolwiek cierpienia. Inaczej mówiąc, ukuto zasadę: mesjasz nie może cierpieć; jeżeli cierpi, to nie jest mesjaszem.