To tak samo jakbyśmy dali dziecku batonik i powiedzieli „zachwycaj się opakowaniem to ci powinno wystarczyć, tylko pamiętaj nie wolno ci go rozpakować, on jest naprawdę dobry , musisz mi uwierzyć”, lub dali komuś prezent i nie pozwolili go rozpakować, albo poślubili żonę i pozostawili ją w stroju ślubnym, bo tak opakowana jest naprawdę atrakcyjna.
My także chcemy mieć coś prawdziwego, a nie tylko opakowania. Ludzie w maskach są opakowani, niedostępni, ukryci. Nikogo nie zadowalają pozory.
Wielu chrześcijan porzuca Kościół, Boga, bo mówią że to pozory, że to udawane, chcą spotkać prawdziwego Boga i prawdziwych ludzi. My wszyscy pragniemy prawdy, ale boimy się pokazać jej o sobie. Bawimy się opakowaniami, szybko się nudzimy. Łatwo je porzucamy (sprawiamy ból odrzucenia) i sami boimy się odrzucenia.
Maski niszczą nasze relacje.
Św. Paweł zachęca nas w liście do Rzymian do życia w pokoju ze sobą (chodzi o życie w zgodzie z innymi). Aby żyć w zgodzie z innymi musimy żyć w zgodzie z samym sobą. Nie możemy być w pokoju ze sobą, jeżeli nie zdejmiemy masek, najpierw przed samymi sobą, a potem przed innymi. Maska daje nam pozorne zabezpieczenie. Musimy tracić dużo czasu i energii, aby przypadkiem w jakiejś sytuacji nie zapomnieć założyć maski. Po pewnym czasie i tak będziemy czuć dyskomfort niezadowolenie z siebie, brak poczucia spełnienia. Staniesz przed Bogiem „martwy”, choć żywy, z poczuciem straconego życia. Jeśli nie kochasz siebie jesteś przeciwny Bogu (zob. Iz45,9-10 i PRZYKAZANIE MIŁOŚCI). Maski niszczą nas samych i nasze relacje z innymi.