Wczytywanie

Mam na imię Jacek. Chciałbym podzielić się swoim świadectwem. Dla mnie był to rzeczywiście wyjątkowy czas. Już pierwszego dnia, pierwsza modlitwa - mogę powiedzieć, że takiej modlitwy nie przeżyłem już bardzo długo, myślę, że od kilkunastu lat. Tak samo jeśli chodzi o rekolekcje, był to wyjątkowy czas działania Pana Boga dla mnie. Jestem niezmiernie ciekawy, co będzie dalej, bo mam takie wrażenie, że Pan Bóg coś nowego zaczyna, a czas pokaże, jak to będzie wyglądać.

Muszę też powiedzieć, że Pan Bóg pokazał mi taką ciekawą rzecz: wcześniej było tak, że bardzo chcieliśmy i bardzo pracowaliśmy na to, aby modlitwy wyglądały tak, jak na tych rekolekcjach i bardzo się modliliśmy, mocno pracowaliśmy, aby tak było. Modliliśmy się z wielkim wysiłkiem: „przyjdź Duchu Święty”, ale to nie wychodziło tak jak chcieliśmy, przynajmniej kiedy ja prowadziłem te modlitwy. Tutaj muszę powiedzieć, nie musiałem się w ogóle starać. O czym to świadczy? Że Duch wieje, tam gdzie chce, to On czyni w nas przemianę. I może nam się wydawać nie wiadomo co, ale kiedy wrócimy do Białegostoku może być inaczej, bo Duch wieje tam, gdzie chce. To, że dzisiaj te modlitwy wyglądają inaczej, to nie znaczy, że tamten czas był gorszy, po prostu musimy uczyć się przyjmować, to co Pan Bóg daje i wydawać owoce, tak jak Pan Bóg na to pozwala w danym czasie. Chwała Panu. Amen.

Mam na imię Kasia. Powiem szczerze, że cały tydzień przed rekolekcjami miałam bardzo ciężki, dlatego też za bardzo nie zastanawiałam się, czego mogę oczekiwać na tych rekolekcjach. Dopiero w drodze tutaj zaczęłam się nad tym zastanawiać. Generalnie cieszę się, że tutaj przyjechałam, bo minęły 2 lata odkąd przyszłam na Kurs Alfa, widocznie tyle potrzebowałam. Będąc tutaj, na każdym kroku mówiłam, że Pan Bóg jest wielki i chyba nie przestanę tego powtarzać. I cieszę się z tego, że było mi tutaj ciężko, bo było mi ciężko. Stwierdziłam, że to może dlatego, że po prostu łatwiej będzie mi wrócić do rzeczywistości, bo czasami jak są jakieś wzloty, a potem jak się wraca do domu, to jest to spadek. Wiem na pewno, że się we mnie coś zmieniło, o co już prosiłam długo, długo, i to będzie proces, i taki powolny, i taki dobry. Chwała Panu. 

Mam na imię Wioleta. Na początek powiem, że jestem bardzo szczęśliwa z tego czasu, z tego, że w końcu tutaj dotarłam. Tam samo jak Kasia od 2 lat posługuję na Alfie, ale zawsze jakoś coś było przeciw, żeby tu jechać, choć w głębi serca chciałam. Jestem wdzięczna Panu Bogu, że postawił na Alfie tylu ludzi, którzy w kółko wałkowali: „Wiolka, zrób coś dla siebie, bo Ty tego potrzebujesz”... Ostatnio mówiłam, że właśnie potrzebuję czegoś dla siebie, choć od wielu lat jeździłam na oazy jako animator, ale gdzieś ta moja wewnętrzna świeczka relacji z Panem Bogiem wygasała. Przyjechałam na te rekolekcje z całą masą oczekiwań i myślałam, że jeśli się to nie spełni, to wyjadę zawiedziona. Ale Pan Bóg powiedział: „Słuchaj Wiolka, wezmę się za Ciebie” i rzeczywiście widzę, że tak było, wziął się za mnie, uczynił wielkie dzieła. Widzę, że jestem innym człowiekiem, zrzuciłam wszelkie maski, jakie miałam w swoim życiu i otworzyłam się na Jego działanie, za to chwała Panu.


Nazywam się Ania. W zasadzie ciężko mi coś powiedzieć, bo było tego tak dużo, że nawet nie wiem, co powiedzieć. Nie zdaję sobie sprawy, jak to nazwać i czym to jest. W każdym razie może pierwszy taki wniosek, to taki, że te rekolekcje nauczyły mnie pokory, pokazały może nie tyle, że tej pokory we mnie nie ma, ale że jest jej niedostateczna ilość. Jeszcze kilkanaście dni temu byłam animatorem, tym, który mówił, co zrobić, jak zrobić (byłam animatorem oazowym) i po prostu byłam do tego przyzwyczajona, że jestem w tej, a nie innej roli. Tutaj jestem uczestnikiem na pierwszym stopniu, no i było mi tu ciężko. Przez pierwsze 2 dni miałam taki ból w sobie, nawet wstyd się przyznać, ale taka była prawda, taka jest prawda, że tak właśnie było. Dopiero potem sobie uświadomiłam, że tu chyba jest coś nie tak. Pracowałam nad sobą, szukając tego, co mi przeszkadza w takiej dobrej relacji z Panem Bogiem, szukałam tego gdzie indziej. I tak mi Pan Bóg, że tak powiem, walnął tym, że mnie to rozbroiło, jak piorun z nieba, ale może trzeba było, żebym w końcu to zobaczyła. Potem także słowa innych osób uświadamiały mi, że coś w tym jest, że tej pokory we mnie brak. I co jeszcze? Przez cały czas starałam się (tak siebie teraz widzę z perspektywy czasu) w perspektywie tego, co zobaczyłam, że nie umiałam oddać swego życia Panu Bogu, zaufać Mu, choć ufałam Mu, starałam powierzać Mu swoje problemy, ale chyba nie tak do końca, żeby powiedzieć: „Panie, zrób coś z tym, proszę, jestem zbyt słaba”.  To było raczej na takiej zasadzie, że mi pokazał, że to i to jest źle, że teraz ja muszę się wziąć w garść i teraz coś z tym zrobić, a po prostu z niektórymi rzeczami nie potrafię sobie sama poradzić. Chyba po raz pierwszy tak powiedziałam, przynajmniej teraz nie potrafię sobie przypomnieć, żebym powiedziała: „Boże, zrób coś z tym”. Sama nie wiem, nie umiem sobie z tym poradzić, teraz moje życie bardzo się zmienia, potrzebuję pomocy ze strony Pana Boga. I też po raz pierwszy mówiłam: „Boże ulecz to, proszę, bo ja nie wiem, co z tym zrobię”. I tutaj po raz pierwszy udało mi się otworzyć na działanie Ducha Świętego. Mówiłam: „Duchu Święty, zabierz to, bo po prostu upadam”. Potrzebowałam uzdrowienia i nie to, że już jest super ekstra, ale czuję, że Pan Bóg zabrał to ode mnie; 20 kg mniej na sercu; uleciało. Wczoraj nie wiem, czy ktoś mnie widział, czy nie, ale taka wielka radość była we mnie, radość, której nie mogłam ukryć! I wiem, że choć to jeszcze nie już, to to, co już Pan Bóg uleczył, to ja sama tego bym nie zrobiła przez 50 lat, a Bóg to zrobił ze mną przez 2 wieczory, po prostu Duch Święty. I co jeszcze? Chciałam jeszcze powiedzieć, że z całej tej wiedzy, którą miałam o Panu Bogu, to pragnęłam jeszcze bardziej czymś się zachwycić, szukałam to tu, to tam. Wiem o Panu Bogu dużo, ale nie zawsze wszystko to do mnie dochodziło, to Boże Miłosierdzie, że jestem Jego dzieckiem, które On potrafi pocieszyć, w tym momencie poczułam to doświadczalnie, tak namacalnie. Cieszę się, bardzo się cieszę, że pomimo, że ja tak naprawdę, to w tym momencie odkryłam to tak na nowo, jak chyba nigdy, cieszę się, że niczego nowego się nie dowiedziałam, ale że właśnie w Miłosierdziu Boga mogę Go odkryć jeszcze raz. I to jest dla mnie nadzieja na przyszłość, że gdy czegoś mi zabraknie, to mogę nieustannie czerpać, bo już wiem, jaki jest, nie trzeba nic więcej! Chwała Panu.

data dodania: środa, 23 grudnia 2009r.
wstecz
04 / 2024
Po
Wt
Śr
Cz
Pt
So
Nd
1
2
3
4
5
6
7
8
9
10
11
12
13
14
15
16
17
18
19
20
21
22
23
24
25
26
27
28
29
30
zobacz najnowsze materiały multimedialne