Mam na imię Jarek. Pochodzę z rodziny katolickiej, ale tak naprawdę rzadko bywałem w Kościele, zaniedbywałem też modlitwę. Wydawało mi się, że jestem osobą wierzącą, ale byłem daleko od Boga. Kilkanaście lat spędziłem w Niemczech. Jako polski emigrant czułem się tam bardzo osamotniony „ten obcy”, bez poczucia własnej wartości i tożsamości. Chociaż w oczach Polaków miałem jakiś szacunek, bo pracowałem jako tłumacz na policji i w urzędzie dla cudzoziemców. Często Niemcy pokazywali mi, gdzie jest moje „miejsce w szeregu”. Wtedy też zacząłem pić alkohol. Co prawda piłem w niedużych ilościach, ale był to już nałóg. Zacząłem zadawać się z nieciekawym towarzystwem. Po moim powrocie do Polski zauważyłem, że moje życie legło w ruinie. Finansowo nie było źle, ale życie duchowe z Bogiem nie istniało. Wobec wciąż pogarszających się relacji z moją żoną, zacząłem się modlić o uratowanie małżeństwa.
W 2010 roku nastąpił przełomowy moment w moim życiu, trafiłem na rekolekcje charyzmatyczne o. Jamesa Manjackala. Tam odbyłem spowiedź z całego życia. Po raz pierwszy spotkałem się z modlitwą o uzdrowienie w językach i nakładaniem rąk. Nie wiedziałem, że w kościele katolickim istnieją takie formy modlitw. Podczas jednej z takich modlitw o. James wypowiedział: „kto chce się uwolnić od nałogu alkoholowego niech w duchu powie słowo TAK”. Ja wtedy pomyślałem: Panie Boże Ty chcesz pozbawić mnie takiej przyjemności jaką jest picie piwa! Nie uważałem się za alkoholika. Te dwa, czy trzy piwa dziennie jakie wypijałem, to na takiego faceta jak ja, to było nic. Po zastanowieniu się powiedziałem Panu Bogu TAK. Po tygodniu zapomniałem o tej modlitwie i kolega zapytał mnie, czy chcę wypić piwo. Odpowiedziałem mu, że tak, bo tylko chorego się pytają. Podał mi piwo, spróbowałem i szybko wyplułem. Było wstrętne i ohydne. Myślałem, że jest zepsute. Kolega też spróbował i powiedział, że jest dobre. Ja jednak nie mogłem wypić tego piwa i wtedy przypomniałem sobie moje słowa: ”Panie Boże Ty chcesz mnie pozbawić tej przyjemności”. Okazało się, że ta przyjemność stała się ohydą. Od tamtej pory nie mam problemów z alkoholem i chwała Panu za to.
Chcę tu jeszcze wrócić do mojej spowiedzi z tych rekolekcji. Ksiądz, który mnie spowiadał powiedział, że zostałem uwolniony od działania czterech demonów. Wtedy nie wiedziałem co to ma znaczyć. Sakrament ten przebiegał też inaczej. Ksiądz wyszedł z konfesjonału, uściskał mnie i powiedział: „demon wypędzony będzie się błąkał i wróci z siedmioma silniejszymi, dlatego też poszukaj jakiejś wspólnoty charyzmatycznej, bo sam nie dasz rady”. W taki sposób trafiłem na Kurs Alfa do wspólnoty charyzmatycznej Ezechiasz, gdzie oddałem swoje życie Jezusowi. Odczułem wtedy jakbym się ponownie narodził. Oddałem ster mojego okrętu w ręce Pana. Dotychczas życie moje było puste, przeplatane walką z nałogami i chorymi relacjami. Teraz nabrało sensu i blasku. Wartości, jakimi się kierowałem przed nawróceniem, przerażają mnie. Obecnie buduję swoje życie na Skale, na Bożym fundamencie wartości chrześcijańskich. Codziennie czuję Boże prowadzenie. Jestem szczęśliwy, że mogę służyć Bogu. To najpiękniejsza i najzaszczytniejsza służba jaką można sobie wyobrazić. Jestem zaszczycony, że Pan wybrał mnie „po imieniu” na swojego ewangelicznego siewcę. Moje relacje z najbliższymi się poprawiły. Chciałbym tu Panu podziękować za wspaniałą córkę, która jest wybitnie uzdolniona, za jej bardzo dobre wyniki w nauce oraz za to, że jest dzieckiem Bożym. Staram się ją wychowywać w duchu wartości chrześcijańskich, miłości do Boga i bliźniego. Patrząc na młodzież z naszej wspólnoty, żałuję, że ja w ich wieku żyłem z dala od Boga i zmarnowałem tyle lat życia, ale mój czas jeszcze wtedy nie nadszedł. Dziś chciałbym Panu podziękować za to, że mogłem tu stanąć przed wami i powiedzieć to świadectwo mojego nawrócenia. Chwała Panu!
Jarek