Wczytywanie

Mam na imię Wiola, mam 25 lat. Zacznę od tego, że moje życie było pasmem nieszczęśliwych zdarzeń i złych wyborów. W moim domu był nadużywany alkohol, była przemoc. Z tego też powodu moja mama postanowiła się rozwieść z moim ojcem. Miałam wtedy 11 lat. Jako dojrzewające dziecko potrzebowałam dużo uwagi, miłości i zrozumienia, a to co otrzymywałam  było kroplą w morzu potrzeb. Dlatego też zawsze chciałam być „kimś”; kimś ważnym, kimś potrzebnym, kimś kochanym. Gdy miałam 16 lat zaczęłam chodzić na oazę. Równocześnie zaczęłam się interesować także mantrami. Uznałam, że potrzebuję czegoś „mocniejszego”. Wtedy też, ponieważ bardzo lubiłam czytać, trafiłam w bibliotece na dział „Parapsychologia”. Zaczęłam go zgłębiać. Zainteresowało mnie wróżenie z rąk i  rytuał, po którego odprawieniu miałam otrzymać jakieś tajemne moce. Odprawiłam ten rytuał. Tej samej nocy, dokładnie o 3:00 nad ranem, gdy się uczyłam zobaczyłam jak podchodzi do mnie coś - nie wiem jak to opisać, to nie miało wyglądu ludzkiego, bardziej zwierzęcy. Przeraziłam się! Nie odprawiłam więcej tego rytuału jednak już ten pierwszy był - jak się dowiedziałam później od księdza egzorcysty - otwarciem się na działanie złego ducha.

Mimo tego wszystkiego, w moim sercu ciągle było pragnienie prawdy, miłości Boga. Nadszedł czas wakacyjnych rekolekcji oazowych. To było coś! Poznałam tam Jezusa, w którym się zakochałam bez reszty. Od tamtego czasu zaczęłam całym sercem myśleć o wstąpieniu do klasztoru. Po dwóch latach zrealizowałam swoje pragnienie. Czy jednak to się podobało złemu? Nie. W klasztorze zaczęły się potworne walki. Po pół roku byłam gotowa odejść z klasztoru. Pamiętam jak pewnego dnia zobaczyłam „przypadkiem” jak koło naszej bramy klasztornej przechodzi gromadka dzieci z wychowawcą. Zatrzymałam się i pozdrowiłam ich po Bożemu. Oni zatrzymali się i w moich oczach jakby się zamienili się w małe diabły. Zaczęli na mnie pluć i wyzywać, słyszałam jak mówią nieludzkim głosami. Po roku bycia w klasztorze wystąpiłam z niego. W taki właśnie sposób szatan starał się mnie odwieźć od Bożych planów, zasiać lęk i zwątpienie.

Mogłabym tu wkleić cały mój duchowy zeszyt z czasów klasztornych. Powiem tylko o tym jak to się wszystko skończyło. W 2010 roku byłam na rekolekcjach z o. Jamesem Manjackalem. Tam, duchowo i psychicznie wyczerpana, w końcu zostałam uwolniona! Mało tego: zostałam napełniona Duchem Świętym, którego tak bardzo potrzebowałam. Przyszedł też i czas zwątpienia.

Obecnie należę do wspólnoty Odnowy w Duchu Świętym. Na kurs Alfa zaprosił mnie znajomy ksiądz. Pomyślałam wtedy sobie: ja, po oazie, po klasztorze, po tylu rekolekcjach, pójdę na Alfę?  Hm… Klepnęłam się po głowie ze wstydem i powiedziałam „Ok, Panie, jeśli chcesz to tam będę”. Teraz jestem po Weekendzie Alfa. To był dla mnie bardzo piękny czas. Najpiękniejszą łaską jaką otrzymałam była po prostu Jego ogromna miłość i odczucie Jego cudownej, dającej bezpieczeństwo Obecności. Na modlitwie o napełnienie Duchem Świętym dowiedziałam się, że jestem przez Pana umiłowana, że jestem Mu potrzebna - czego tak zawsze pragnęłam!! Jeśli masz w sobie coś co uważasz, za jeszcze nieprzepracowane, coś po ludzku jest nie do pokonania, obawy, trudności to Jezus Ci mówi: „Przyjdźcie do Mnie wszyscy, którzy obciążeni i utrudzeni jesteście a Ja Was pokrzepię”. Chwała Panu!

Wiola

data dodania: piątek, 28 grudnia 2012r.
wstecz
04 / 2024
Po
Wt
Śr
Cz
Pt
So
Nd
1
2
3
4
5
6
7
8
9
10
11
12
13
14
15
16
17
18
19
20
21
22
23
24
25
26
27
28
29
30
zobacz najnowsze materiały multimedialne