Wczytywanie

Szalona, obrotna, nastawiona na sukces. Otwarta, a nawet bardzo otwarta do ludzi - obcych. Zamknięta w stosunku do rodziny - bo przecież ciągle mnie ograniczali. Przeszłość  była teraźniejszością. Szanowałam ich, ale o miłości mowy nie było. Rządziła mną zazdrość, złość, zawiść, „rzucanie mięsem” co chwila. Uczęszczanie do Cerkwii – systemowo, od czasu do czasu - bo tak trzeba, a i by rodzice nie mieli pretensji. Najważniejszy był pieniądz i dobra zabawa, jednakże z rozsądkiem… to było coś co mnie nie opuszczało. Teraz wiem, że  Bóg chronił moje ciało, umysł, serce i dbał, by Jego córka nie „poobijała” się za bardzo, gdy nie patrzyła pod nogi. Znajdowałam się w takich sytuacjach, że gdyby nie On moje losy potoczyłyby się o wiele mniej ciekawie. Wymieniłam same negatywy, pozytywem były moje delikatne „niby” starania, o których wspominać nie będę, bo mogłabym napisać książkę.

Przyjaciel - nadzwyczaj bliski, zaprosił mnie na Alfę i zadbał o moje „pierwsze kroczki”. Bez niego pewnie powiedziałabym: „Czuję się fatalnie, idę stąd!”. On mnie popchnął, a dalej „jechałam” już prawie sama.

Wegetowałam na zajęciach. Wiecznie zmęczona nawet nie słuchałam tych wykładów, więc to co mi samo nie „wleciało” do ucha, nie zostało zapamiętane, a o uwielbieniu??? - mowy nie było! Wielokrotnie tłumaczyłam się moją odmiennością (prawosławiem). Że wielu rzeczy nie zrozumiem, no i że chyba to nie jest miejsce dla mnie, ale skoro mój „brat” tak to chwalił, to pomyślałam, że wytrwam do końca - pomarudzę im jeszcze trochę - bo podczas rozmów w grupkach nie chowałam się raczej. Miałam swoje teorie i Chwała Panu za grupę, która mnie wspierała i wzmacniała!

Nadszedł oczekiwany weekend! Tak wszyscy o tym mówili, że nastawiłam się na wielką zmianę w moim życiu - od razu - rzecz jasna! Wszystko musiało być natychmiast! Potraktowałam to bardzo systemowo – jedna, druga modlitwa, wykłady, hop siup i moje życie będzie lepsze! W kaplicy akademickiej, kiedy wszyscy się modlili - ja oczywiście nie musiałam, bo jestem prawosławna i nie umiałam, nie wiedziałam prawie nic. Oglądałam wszystkie ściany Kapliczki i dotarłam do półrzeźb przedstawiających Mękę i Zmartwychwstanie Jezusa i już wtedy się zaczęło, a na Modlitwie o wylanie Ducha Świętego zostałam doszczętnie oczyszczona. Jestem ogromnie wdzięczna Bogu i osobom, które dbały o mnie w tym czasie, gdy byłam zła na wszystko, wszystkich, a nawet Boga zalewając się łzami. Bóg oczyszczał mnie później stopniowo, ale to był taki „porządny” początek. W późniejszym czasie napełniał mnie też swoją miłością - takie wspaniałe uczucie błogości w sercu, miłosierdzia Bożego, szczęścia, yh wspaniałe! Pierwszym widocznym świadectwem zmiany we mnie był fakt, iż zaczęłam śpiewać! W Kościele - domu Mego Ojca czułam się świetnie i zaczęłam śpiewać! Uwielbienie - śpiewałam! I tak już zostało:) Nie zamykam się w swoich dziwnych założeniach. Świętuję w 7. dzień tygodnia! - kiedy dawniej pochłaniała mnie w tym czasie praca. Szanuję ojca i matkę swoją. Mam większy spokój wewnętrzny i dzięki Bogu mogę wybrnąć z naprawdę ciężkich sytuacji. Poznaję Boga - chcę i potrzebuję tego! Nie ważne czy w Cerkwii, czy w Kościele. Najważniejsze by być blisko! Wybaczyłam wszystkim, którzy mnie zranili. Bóg się w końcu o mnie upomniał i to jest nadzwyczaj wspaniałe! Chcę być świadectwem dla największych „uparciuchów” - nie ważne czy jesteś prawosławny, katolik, protestant, czy grasz w zespole, pracujesz w banku, uczysz się, jesteś młody czy starszy - każdy może być blisko Boga, tylko wystarczy tego chcieć:)

Chwała Bogu za wszystko co uczynił!

Magda

 

data dodania: środa, 20 kwietnia 2011r.
wstecz
04 / 2024
Po
Wt
Śr
Cz
Pt
So
Nd
1
2
3
4
5
6
7
8
9
10
11
12
13
14
15
16
17
18
19
20
21
22
23
24
25
26
27
28
29
30
zobacz najnowsze materiały multimedialne