Wczytywanie

O „Alfie” dowiedziałem się od żony. Powiedziała mi, że w naszym kościele w Jurowcach będą rekolekcje i zaproponowała, żebyśmy tam poszli. Umówiliśmy się, że jak się nam spodoba to będziemy chodzili, jak nie - to nie. Najpierw poszła Kasia (moja żona) razem z Basią, naszą sąsiadką. Zachęcały mnie abym i ja spróbował. Chęci zbyt wiele nie miałem i zawsze znajdywałem wymówkę.

W tym samym czasie starałem się też pomóc mojemu przyjacielowi „Czarnemu”, a że wiedziałem, że jest „z lekka odjechany religijnie” pomyślałem, że namówię go byśmy poszli razem na ten kurs, to będzie nam raźniej. Tak też się stało. Trafiliśmy do jednej grupy, a było to trzecie spotkanie od rozpoczęcia kursu. Co niedziela schemat się powtarzał: najpierw sprawy tak się piętrzyły, że pójście na kurs wydawało się niemożliwością, lecz potem rozwiązywały się same lub któreś z nas mobilizowało resztę i na kursie stawialiśmy się w komplecie. Wtedy moje uczucia były na poziomie „Fajnie, można pogadać, ale bez rewelacji”.

Nadszedł weekend Alfa. Sprawy w firmie się skomplikowały i wyglądało na to, że nie ma szans abyśmy z żoną uczestniczyli w weekendzie. Muszę nadmienić, że prowadzimy z małżonką restaurację i w weekendy, szczególnie w maju mamy naprawdę ogrom zajęć. Z dzisiejszej perspektywy nie potrafię powiedzieć jak to się stało, że pogodziliśmy pracę z uczestnictwem na weekendzie. Opowiem tylko o modlitwie o wylanie darów Ducha Świętego. Podczas modlitwy widziałem jak nad „Czarnym” modlą się dwie osoby. W pewnej chwili „Czarny” pada a nikt nie reaguje! Podświadomie czuję, że wszystko jest w porządku, ale muszę się upewnić: animatorzy pokazują, że jest ok. Proszę o modlitwę. 

Panie Boże dziękuję, że to się wydarzyło. Spotkało mnie coś najważniejszego i najpiękniejszego w moim życiu: dotknąłem Pana. Jezu dziękuję Ci, że mnie zawołałeś. Teraz wiem, że był to początek, ale za to jaki piękny. Jak zmieniły się moje relacje z Bogiem? One po prostu zaczęły być! Zrozumiałem co prowadzący mieli na myśli mówiąc, że pamiętają datę swojego nawrócenia. W zewnętrznym wymiarze zmieniło się wiele: nie opuszczam Mszy św., spowiadam się, przyjmuję komunię św., uczestniczę w spotkaniach wspólnoty, rzuciłem palenie – nie palę 10 tygodni. Jednak największa zmiana zaszła w wymiarze duchowym: poznałem Jezusa, uzależniłem się od Niego, pokochałem i pragnę świadczyć o tej miłości. Czuję ciągłą potrzebę przebywania z Nim. Poznałem co znaczy walka „przeciw duchowym pierwiastkom zła na wyżynach niebieskich” (Ef 6,12). Upadam i powstaję, biegnąc szybko do Jezusa po pociechę. Niedawno nawet bym nie wiedział, że upadłem. Codziennie modlę się do Ducha Świętego, abym miał siły odrzucać dawne „ja”. Odnalazłem „malutką izdebkę” w swoim sercu, gdzie spotykam się z Panem. Zrozumiałem, że sam nie dokonam niczego, że swoje słabości muszę złożyć Mu u stóp, a gdy będzie to zgodne z Jego wolą uwolni mnie. Teraz wiem –  Jezus jest drogą. Chwała Panu.

Robert

data dodania: środa, 14 października 2009r.
wstecz
04 / 2024
Po
Wt
Śr
Cz
Pt
So
Nd
1
2
3
4
5
6
7
8
9
10
11
12
13
14
15
16
17
18
19
20
21
22
23
24
25
26
27
28
29
30
zobacz najnowsze materiały multimedialne